— Hans Frodi Hansen to dla mnie w jakimś sensie fenomen, chociaż jego historia jest klasycznym przykładem tego, że pycha kroczy przed upadkiem — rozpoczyna swój wywód moja rozmówczyni
Żyrafom, podobnie jak słoniom czy nosorożcom, grozi wyginięcie. W Kongu są zabijane dla długich czarnych pędzli, które mają na ogonach. W Sudanie Południowym na mięso. Najwięcej ginie z powodu rozwoju rolnictwa. Jest rześki, lutowy poranek. W Kenii słońce wstaje szybko, ale przed szóstą nad jeziorem Naivasha widoczność jest wciąż słaba z powodu mgieł. Przedzieramy się przez zarośla, starając się nie wdepnąć w łajno hipopotama. – Gdybyście zjawili się tu po zachodzie słońca, spacer mógłby skończyć się tragicznie. Hipopotamy zabijają najwięcej ludzi w Afryce; gdy są wystraszone lub wściekłe, tratują wszystko, co znajdzie się na ich drodze, a biegają bardzo szybko – szepcze nasz przewodnik Norman. Do Crescent Island Game Park nad jeziorem Naivasha nie przyjeżdża się jednak po to, by podziwiać hipopotamy. Ten rezerwat dzikiej zwierzyny słynie ze spacerów z żyrafami. W odróżnieniu od tradycyjnych safari organizowanych w parkach narodowych Masai Mara czy Tsawo w Crescent Island można wysiąść z auta i podejść naprawdę blisko zwierząt. Oczywiście trzeba zachować ostrożność, ale prywatny właściciel za niewygórowaną opłatą pozwala na znacznie więcej niż władze państwowych parków. Chętnych nie brakuje. Najpierw pojawiają się zebry; zgrabne, pasiaste zadki znikają w gęstwinie – zwierzęta nie są przesadnie płochliwe, ale zachowują dystans. Potem w oddali zaczynają majaczyć sylwetki afrykańskich akacji, rozciągających swe parasole nad sawanną. Przy jednym z drzew stoi wielki, może nawet pięciometrowy samiec żyrafy. Jest tak zajęty odzieraniem młodej, soczystej kory z górnej partii pnia, że nie zauważa skradającej się grupki ludzi. Zbliżam się do niego na odległość kilku metrów. Norman macha ręką, żebym się już zatrzymał. Widzę dokładnie długi purpurowy język, który niczym wąż wysuwa się z żyrafiego pyska i z niezwykłą precyzją zahacza kawałki kory. Wbrew nazwie Crescent Island Game Park nie jest wyspą, tylko półwyspem odgrodzonym od reszty sawanny wysokim płotem. Żyrafom nie zagrażają tu ani kłusownicy, ani rolnicy wycinający drzewa pod pola uprawne. Lwów (które jako jedyne z drapieżników polują na żyrafy) też tu nie ma, więc majestatyczne przeżuwacze znalazły tu bezpieczną przystań. W czasie kilkugodzinnego spaceru spotykam ich dziesiątki – samce, samice z młodymi, małe stadka, maruderów i samotników. Żyrafy uwielbiam od dzieciństwa. „Wielką majówkę” Krzysztofa Rogulskiego oglądałem wiele razy właśnie z powodu sceny z żyrafą, ale żyjące w naturalnym środowisku zobaczyłem dopiero w dniu swych 39. urodzin – w sierpniu 2005 roku w rezerwacie Masai Mara w Kenii. Od tamtej pory wracałem do Afryki kilkakrotnie. Spacerowałem z żyrafami w Kenii, podglądałem je w Ugandzie. W Namibii widziałem, jak z szeroko rozstawionymi przednimi nogami schylają się do wodopoju. W lipcu 2016 roku znów miałem okazję oglądać żyrafy – tym razem w Rwandzie, w Parku Narodowym Akagera przy granicy z Tanzanią. Rwanda jest jednym z nielicznych przykładów sukcesu, jeśli chodzi o program ochrony tych najwyższych ssaków. Jeszcze czterdzieści lat temu nie było tam ani jednej żyrafy. Ale w 1986 r. rząd Kenii podarował władzom w Kigali dwa samce i cztery samice żyrafy masajskiej. Dwa lata później w Akagerze pojawiły się pierwsze żyrafie cielęta. Żyrafy podobnie jak inne dzikie zwierzęta ucierpiały na skutek wojny domowej w latach 90. Akagerę ogołocili uchodźcy z plemienia Hutu, kryjący się tu przed oddziałami Tutsi. Na szczęście ludzie nie zdołali wybić wszystkich żyraf, tak jak zrobili to z lwami. Kiedy w 2010 roku zarządzanie parkiem przejęła firma z RPA, zaczęto z powietrza liczyć dziką zwierzynę, w tym żyrafy. Z ostatniego takiego badania zrobionego cztery lata temu wynika, że populacja rozrosła się do ponad stu sztuk, choć większość żyje poza granicami parku. Eksperci przestrzegają, że wcześniej czy później dojdzie do konfliktów rolników z tymi zwierzętami, bo ziemi pod uprawę w Rwandzie brakuje, a potrzeby rosną. Podobnie jest w całej Afryce. Ludzie wycinają drzewa, których liśćmi żywią się żyrafy. Wypalają też busz i trawy, by sadzić maniok czy kukurydzę. Sawannę zamieniają na grodzone pastwiska, które dla dzikich zwierząt mogą się stać śmiertelną pułapką. Podróżując w 2013 roku po Namibii, natknąłem się na zaplątany w drut kolczasty korpus żyrafy. Był wyżarty od środka. Zjadane żywcem przez hieny i sępy zwierzę musiało straszliwie cierpieć. Ludzie, których spotkałem po drodze do parku narodowego Etosha, mówili mi, że takich przypadków jest więcej. – Żyrafom, podobnie jak innym dzikim zwierzętom w Afryce, najbardziej zagraża wzrost liczby ludności. To pociąga ze sobą utratę, fragmentację lub niszczenie siedlisk naturalnych – tłumaczy mi Stephanie Fennessy, szefowa Fundacji Ochrony Żyraf (GFC) z siedzibą w Namibii. Jej mąż Julian, który jest najsłynniejszym badaczem żyraf na świecie, zwrócił niedawno uwagę światowych mediów na fakt, że żyrafy w odróżnieniu od słoni czy nosorożców zupełnie zniknęły z radarów opinii publicznej, jakby nic im nie zagrażało. Jednak w grudniu zeszłego roku Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN), która publikuje Czerwoną Księgę zagrożonych gatunków, oznajmiła, że te najwyższe ssaki na ziemi zagrożone są wyginięciem. W ciągu ostatnich 30 lat ich populacja zmniejszyła się o ponad 30 proc. Jest ich obecnie ok. 97,5 tys., choć jeszcze 100 lat temu w Afryce żyło ich co najmniej milion. W tych krajach, do których na bezkrwawe safari jeżdżą turyści – w Kenii, Tanzanii, Namibii czy Afryce Południowej – populacje żyraf są nadal spore. Dobrze sprawdził się tam model prywatnych rancz safari, których właściciele dostają niejako w dzierżawę dzikie zwierzęta i mogą czerpać korzyści z pokazywania ich turystom, ale w zamian karmią je w czasie suszy i pilnują przed kłusownikami. W samej Namibii w takich prywatnych enklawach żyje ok. 23 tys. żyraf. Znacznie gorzej jest tam, dokąd masowa turystyka nie dociera – w Nigerii, Angoli, Somalii, Kongu czy Sudanie Południowym, gdzie mięso z buszu ratuje od głodu całe wioski; w końcu dorosły samiec waży ponad tonę. Na żyrafy polują rebelianci z ugandyjskiej Armii Bożego Oporu, ukrywającej się na pograniczu Konga, Sudanu Południowego i Ugandy. W Kongu padają one ofiarą plemiennej tradycji, zgodnie z którą rodzina narzeczonego wręcza w prezencie przyszłemu teściowi czarną końcówkę blisko metrowego żyrafiego ogona. Dlatego społeczność międzynarodowa przegrywa batalię o przyszłość najwyższych ssaków na ziemi. W ciągu ostatnich kliku dekad zwierzęta te całkowicie wyginęły w Erytrei, Gwinei, Mauretanii i Senegalu i są zagrożone w Somalii, Nigerii i Mali. Pojawiają się jednak promyki nadziei. Udało się uratować niewielką populację rzadkich żyraf zachodnich w Nigrze. Na terenach, gdzie występowały, zaczęto rozdawać darmowe drewno na opał, więc ludzie przestali wycinać drzewa. Z kolei w graniczących z parkami narodowymi osadach wykopano głębokie studnie, więc wieśniacy nie musieli już czerpać wody z naturalnych wodopojów wykorzystywanych przez zwierzęta. Rezultaty przerosły oczekiwania. Jeszcze w połowie lat 90. w tym najbiedniejszym kraju Afryki żyło ledwie 50 żyraf zachodnich, dziś szacuje się, że jest ich ponad 400. Żyrafy w Nigrze przetrwały dzięki projektowi GFC, którym kierował Julian Fennessy. – Aby uratować żyrafy, trzeba zwrócić uwagę świata na trudną sytuację tych zwierząt. Takie organizacje jak nasza potrzebują funduszy, a te nie napłyną, jeśli ludzie i rządy nie będą świadome problemu – tłumaczy mi Stephanie Fennessy. Kiedy pytam ją, dlaczego jej zdaniem ludzkość przegapiła dramat żyraf, odpowiada: – Być może dlatego, że nie są dość sexy. Nie przejawiają tak silnych związków rodzinnych jak słonie, co przemawia ludziom do wyobraźni. Nie mają wielkich zębów, więc nie są tak straszne jak drapieżniki. Nie zaistniały więc w świadomości Zachodu – inaczej niż słonie czy lwy, które przeniknęły do niej pod postacią Bambich, Trąbalskich czy Króla Lwa. Mają też dość zaskakujące zwyczaje – zwłaszcza walkę przez uderzenie szyjami, jaką toczą ze sobą samce ubiegające się o przywilej kopulacji z samicą w rui. Jednak w wielu wypadkach kończy się ona seksem bynajmniej nie z samicą, ale... pomiędzy podnieconymi samcami. No, ale to, że żyrafy są dość odjazdowe, widać gołym okiem. Czy to jednak powód, by pozwolić na ich zagładę?„Fot. Jacek Pawlicki”
Pycha kroczy przed upadkiem. Z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś leży 2 lata w śpiączce to przeniesienie na inny oddział albo śmierć nie robi mu różnicy. Ale nie, trzeba blokować miejsce na najdroższym oddziale w szpitalu, bo jaśnie pani jest z PiS, a resztę obywateli #!$%@?ć.
Siema, świrusy! “Who is Bledsoe?” Hehe… Pycha kroczy przed upadkiem, jak to mówią. Miałem Wam wczoraj napisać na grupie, że nie ma szans, żeby Milwaukee wygrało ten mecz. Ich bilans w Game7 wynosi teraz 2-8, a Celtów 23-8. Mało tego, odkąd w 1995 roku otwarto TD Garden, Celtics przegrali tam raz mecz numer 7, w 2005 z Indianą. No cóż, Giannis na ryby, a przeciwnikiem Philly będzie zdziesiątkowany Boston. Poziomem talentu ekipa z miasta Braterskiej Miłości może Celtów zaskoczyć nie raz i nie dwa, z kolei Boston z bycia underdogiem uczynił niejako swoją wizytówkę; w zeszłym sezonie zarzucano im, że “psim swędem” ta jedynka na Wschodzie, w tym roku mieliśmy polowanie na 7 seed w końcówce rozgrywek. No jestem podjarany, powiem Wam. Dobra, dziś 29 kwietnia, sprawdźmy co tam w kalendarium: 1969: Celtowie wygrali 89-88 w Game 4 finałów z Lakersami. W całym meczu padło zaledwie 21 asyst. Tak się grało! 1990: Pat Riley odniósł setne zwycięstwo w playoffs, bijąc tym samym rekord należący dotychczas do Reda Auerbacha. Lakers pokonali Houston, a Hakeem zablokował 10 rzutów. Urodziny obchodzi dzisiaj David Lee, były All-Star i znany polskim kibicomGod Shammgod, który NBA może nie zwojował, ale crossy miał przednie. Najlepszego! Fakty tygodnia -> jak słusznie napisał ktoś na grupie, polski tytuł Uncle Drew (o ile tłumacze niczego nie spartolą) to “Wujek Andrzej”. Jak Wam się podoba? -> 395: tyle przechwytów w playoffs ma lider klasyfikacji wszech czasów Scottie Pippen i tyleż samo uskładał już (do game 7 z Pacers) LeBron James. W kolejnym meczu zmiana warty. LeBron jest już pierwszy w punktach i przechwytach, trzeci w asystach i siódmy w zbiórkach. -> W tym sezonie Cavaliers są gorsi o punktu w przeliczeniu na sto posiadań, kiedy LeBron siedzi na ławce. To i tak mniej niż w zeszłym sezonie, kiedy ta różnica wynosiła #onemanarmy -> OKC byli w potyczce z Jazz 6 punktów na minusie z Carmelo na boisku i +14 bez niego. W całej serii jego wkład wyniósł -39. Może by jednak usiadł? Dobra, lecim: #Where is Bledsoe? Muzyka dla moich uszu. Kto pamięta jeszcze jak kibice Celtów śpiewali “na na na na hey hey hey goodbye!” dla Kobego w 2008? #It’s official Burmistrz Indianapolis, Joe Hogsett zdelegalizował goaltending. Serio. Czekamy jeszcze na stanowisko biskupa. #Marcin, no co ty… Znów iskrzy między Johnem Wallem a Marcinem Gortatem. Rozgrywający zarzucił big manom ekipy, że są za mało atletyczni. Musimy dodać kilka elementów do zespołu. Sporo, jeśli mam być szczery. Myślę, że to oczywiste, nie muszę pokazywać palcem. Patrząc w jakim kierunku zmierza liga, trzeba nam atletycznych dużych, punktów z ławki, wszystkich tych rzeczy. Nie mamy atletycznego wysokiego. Wiesz, Mahinmi jest już starszy, Gortat jest starszy. To nie są atletyczni zawodnicy, chociaż robią, co mogą, by być przydatnymi. [Wall] #Zero Dark 30 LeBron przerwał medialną ciszę. Trwa game 7, wierzycie? #Gloria victis Fani witają OKC o czwartej nad ranem na lotnisku. Niech to jednak nie odwróci Waszej uwagi od faktu, że Melo w całej serii miał 2 asysty #Na ostro się kręci Rockets lubią ostre tweety. Kiedyś rozpętała się burza, gdy podczas meczu eliminacyjnego z Mavericks ich social media guy wrzucił to: A teraz, przed meczem serii z Jazz do kompa dorwał się Luc Maybach Mute. Pycha kroczy przed upadkiem, Bentley. #Chill, Mill “Go Sixers” było pierwszym tweetem Meek Milla po wyjściu z więzienia. Wdzięczni za to poparcie Sixers podesłali po niego helikopter, żeby zdążył na mecz. To i historia z burmistrzem Indiany dobitnie pokazuje, że Jankeska mentalność a nasza to dwa różne światy. BTW, ciekawe, czy gdyby to był biały raper, też mógłby liczyć na takie wyrazy szacunku. Ciekawy byłby od tej strony ewentualny pojedynek Raptors i Sixers, bo wspierający Toronto (i każdego kto wygrywa) Drake oraz Meek Mill mają ze sobą porachunki. #Long, long time ago… Dziś jest akurat rocznica meczu, w którym Andrew Bynum zdobył 10 bloków, co dało mu triple double w playoffs. W późniejszym etapie kariery stał się żartem, ale warto pamiętać, że ten gość na serio umiał grać w basket. I to by było na tyle, THAT’S ALL, FOLKS! [BLC]
Ale pycha kroczy przed upadkiem. „Wyborcza”, tak jak Komorowski, Kopacz i cała ekipa Platformy, usiłują dzielić Polaków. Pojawia się jednak ogromna szansa na realizację hasła, przed którym drżą uwiązani do stołków włodarze polityczno-medialnego układu. To hasło łączy, nie dzieli: Nasz prezydent, nasz premier!
Dodał(a): zakazanememy Data: 2021-11-06 22:12 Kategoria: Ogólna Pycha kroczy przed upadkiem. Dodał(a): zakazanememy Data: 2021-11-06 22:12 Kategoria: Ogólna Hipokryzja! Dodał(a): zakazanememy Data: 2021-11-06 22:12 Kategoria: Ogólna Potwór! Dodał(a): zakazanememy Data: 2021-11-06 22:12 Kategoria: Ogólna Morderczyni! Dodał(a): zakazanememy Data: 2021-11-06 22:12 Kategoria: Ogólna Jemu już nic nie pomoże Dodał(a): zakazanememy Data: 2021-11-06 22:12 Kategoria: Ogólna Tak będzie Następna strona ‹ PierwszyOstatni ›
Tymczasowo zło zwyciężyło w Polsce; najprawdopodobniej Prawo i Sprawiedliwość przechodzi do demokratycznej opozycji – powiedział we wtorek wiceszef klubu PiS Marek Suski w TVP Info. Kolejny raz potwierdziło się, że pycha kroczy przed upadkiem. We wtorek przed godz. 8 rano Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała wyniki głosowania do Sejmu z 99,96 proc. komisji – z 31 […]
MEMY po meczu Polska - Węgry 1:2. Pycha kroczy przed upadkiem. Internauci wściekli na wybory Paulo Sousy. Stracimy rozstawienie w barażach? internet, memyReprezentacja Polski przegrała w Warszawie z Węgrami 1:2 na zakończenie eliminacji do mistrzostw świata w Katarze. Internauci są wściekli, głównie na selekcjonera biało-czerwonych Paulo Sousę, który wystawił rezerwy. Drugi garnitur nie podołał zadaniu, a porażka może nas kosztować utratę rozstawienia, czyli rozegrania pierwszego meczu barażowego u siebie ze słabszym teoretycznie rywalem. W sieci pojawiły się już MEMY po przegranym meczu Polska - Węgry. Internet płonie po wyborach Paolo po meczu Polska - Węgry. Bez Lewandowskiego ani ruszTo miało być święto futbolu na Stadionie Narodowym w Warszawie. 60 tysięcy kibiców przybyło, by podziękować Robertowi Lewandowskiemu i spółce za w sumie udane eliminacje do mistrzostw świata. Przed meczem z Węgrami byliśmy bowiem pewni drugiego miejsca oznaczającego baraże. Wystarczył punkt z Węgrami, żeby przystępować do nich z uprzywilejowanej pozycji jako drużyna rozstawiona, czyli mająca łatwiejszego rywala w pierwszej po meczu Polska - Węgry. Internet wrze po niezrozumiałych wyborach Paulo SousyTo miała być formalność, bowiem Węgrzy nie należą do tuzów futbolu. Jak się jednak okazało, Paulo Sousa postanowił wyrównać siły i już dzień przed meczem ogłosił, że kadra zagra bez Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika. Mało tego, na ławce zostawił jeszcze Piotra Zielińskiego (wszedł dopiero po przerwie), a za kartki nie mógł dodatkowo wystąpić Grzegorz po meczu Polska - Węgry. Nie pomógł nawet Matty Cash, któremu też się oberwałoZlekceważeni Węgrzy postanowili utrzeć nosa pyszałkom i zasłużenie wygrali 2:1. I nie pomógł nawet Matty Cash, który nie okazał się zbawcą naszego futbolu. Przegraliśmy i skomplikowaliśmy na własne życzenie walkę o mundial. Internauci są wściekli i nie zostawiają na Paolo Susie suchej nitki. Zobaczcie MEMY, jakie pojawiły się po przegranym meczu Polska - Węgry. Niech osłodzą gorycz tego ostatniego meczu z Anglią oczami internautów. Te MEMY robią furorę w sieci!Nowe MEMY z Podlasia. Kolejni znani ludzie na PodlasiuPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Peja odbił, zauważając, że na dwa dni przed premierą nowego singla to raczej Paluch szuka uwagi. – Nawet nie mam na Ciebie określenia (śmiech). To zapewne przez braki w edukacji – napisał później Peja, odnosząc się do porannej wypowiedzi Palucha. Raper posłużył się również maksymą „pycha kroczy przed upadkiem”.
Poprzedni Następny Dodał(a): Gość Data: 2021-11-06 22:12: Kategoria: Ogólna « » Komentarze: Najnowsze: Najlepsze:
Tematem pychy, która kroczy przed upadkiem zajęło się dwóch panów. Pan Dunning i Pan Kruger zdefiniowali tzw. błąd poznawczy, polegający na tym, że osoby o niskich kwalifikacjach w jakiejś dziedzinie życia mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności w tej dziedzinie, natomiast osoby wysoko wykwalifikowane mają tendencję do zaniżania oceny swoich umiejętności.
Chińczycy nie potrafią zhakować amerykańskich myśliwców F-22, powód jest zaskakujący Chińczycy nie potrafią zhakować amerykańskich myśliwców F-22, powód jest zaskakujący Jeden z najnowocześniejszych samolotów na świecie, amerykański myśliwiec F-22 Raptor,
. 58 385 405 269 371 39 27 355
pycha kroczy przed upadkiem memy